Breaking news
Zapraszamy do współpracy w 2024 r.! Po więcej informacji skontaktuj się z nami mailowo: [email protected]

Chciałbym, aby rozwój fotowoltaiki w Polsce odbywał się w sposób uporządkowany i stabilny. Aby instalowane systemy były dobrej jakości – mówi dr inż. Stanisław Pietruszko, Prezes Polskiego Towarzystwa Fotowoltaiki.

 

dr inż. Stanisław Pietruszko,
Prezes, PV POLAND Polskie Towarzystwo Fotowoltaiki

Rozmawiała: Izabela Żylińska

 

Panie Doktorze, zajmuje się Pan tematem słonecznej energii elektrycznej już prawie 45 lat! Czy mógłby Pan przybliżyć naszym Czytelnikom, kiedy zaczęła się Pana przygoda z fotowoltaiką?

Moje zaangażowanie w fotowoltaikę to splot przypadków. Kolega ze studiów na Politechnice Warszawskiej na początku lat 70. XX w. wyjechał do Bombaju i zrobił tam doktorat. W 1976 r. dowiedziałem się o stypendium doktoranckim w ramach rządowej wymiany polsko-indyjskiej. Po roku oczekiwania uzyskałem je i po przyjeździe do Bombaju dołączyłem do grupy, która pracowała nad krzemem amorficznym. Warto w tym miejscu wskazać, że na początku lat 80. ubiegłego wieku krzem amorficzny był na topie, ponieważ wydawało się, że będzie idealnym materiałem (wydajnym, tanim i nakładanym na powierzchnie elastyczne) na ogniwa PV.

Tak właśnie zaczęła się moja przygoda z fotowoltaiką. W ciągu 3 lat pracy w Tata Institute of Fundamental Research zrobiłem doktorat na Uniwersytecie Bombajskim. Z tego okresu pochodzą trzy najczęściej cytowane artykuły. Z Indii poleciałem na konferencje do Japonii i do USA i w ten sposób wszedłem w obieg światowy.

 

Jak z Pana perspektywy zmienił się rynek fotowoltaiki na przestrzeni pół wieku? Jaki kraj był liderem PV w latach 70. XX w., a kto jest nim obecnie?

Pierwsze ogniwo fotowoltaiczne zostało wykonane w 1954 r. w Bell Laboratories. W 1958 r. poleciało w kosmos. Jednak początki rozwoju rynku fotowoltaiki datujemy na 1972 r., czyli czas kryzysu naftowego. Wtedy to zaczęto zwracać uwagę na możliwości, jakie daje ta technologia. W 1980 r., światowa moc ogniw słonecznych, zdolnych zasilać urządzenia elektryczne, wynosiła ok. 100 kW. Do roku 2000 dominowały systemy autonomiczne, czyli systemy nie przyłączone do sieci (znaki drogowe, boje, stacje przekaźnikowe, itp.) oraz zasilanie gadżetów. Moc zainstalowana wynosiła w 1995 r. – 72 MW, 2000 r. – 252 MW, 2005 r. – 1,4 GW, 2010 r. – 20 GW, 2015 r. – 250 GW. Dziś, po 40 latach ciągłych odkryć i rozwoju technologii krzemu i innych materiałów fotowoltaicznych, ogniwa słoneczne generują ok. 760 GW czystej energii elektrycznej.

W latach 80. XX w. liderem w badaniach i produkcji ogniw fotowoltaicznych była Japonia oraz Stany Zjednoczone. W latach 1995–2012 na czołówkę wysunęły się Niemcy. Podeszli oni do zagadnienia systematycznie – w latach 1990–1995 przeprowadzili program 1000 Słonecznych Dachów, a w latach 1998–2002 program instalacji 300 MW. Posłużyły one do zainicjowania ustawy o OZE Energiwende. Był to program Feed-in Tariff od 2004 r., dzięki któremu zainstalowano dziesiątki GW. Od 2010 r. do Niemiec dołączyła Wielka Brytania. Po 2012 r. głównym producentem zostały Chiny i wciąż zajmują pierwszą pozycję z całkowitą mocą zainstalowaną 253 GW. 8 na 10 największych producentów tych urządzeń to firmy chińskie.

 

Co z fotowoltaiką w Polsce?

Badania materiałów i ogniw były prowadzone w kilku uczelniach i instytutach PAN w końcu lat 80. XX w. Liczba takich grup zwiększała się z czasem, ale nie przekładało się to na rynek. Fotowoltaika w Polsce zaczęła rozwijać się po roku 2000. Kiedy masowo zaczęto instalować systemy PV zasilające znaki drogowe. Pierwszy taki znak postawiliśmy w roku 1999.

Krajowy Plan Działań na rzecz OZE, wymagany Dyrektywą KE, pomijał fotowoltaikę, prognozując instalację 2 MW w roku 2020. Polskie Towarzystwo Fotowoltaiki postulowało instalację 1,8 GW. I mieliśmy rację. Rozwój rynkowy PV ruszył w latach 2018–2019. W 2019 r. zainstalowano 1,3 GW mocy, a w 2020 r. – prawie 4 GW. Na koniec 2020 r. w Polsce było prawie pół miliona prosumentów o łącznej mocy ok. 3 GW. Wydaje mi się, że ze względu na modyfikację programu „Mój Prąd”, tempo wzrostu zmaleje.

 

Jaka jest Pana opinia o jakości montowanych instalacji fotowotaicznych w naszym kraju?

Obecny rozwój mikroźródeł fotowoltaicznych ma żywiołowy, żeby nie powiedzieć – chaotyczny, charakter. Liczba nowych instalacji nie zawsze idzie w parze z ich jakością. W większości przypadków nadzór instalatorski ze względów finansowych kończy wraz końcem okresu gwarancyjnego. Przez następne kilkanaście lat (lub do pierwszej poważnej awarii) instalacja bywa pozostawiona bez jakiegokolwiek fachowego nadzoru technicznego (właściciel nie ma zwykle odpowiedniej wiedzy fachowej). Należy pamiętać, że instalacja fotowoltaiczna to urządzenie elektryczne pracujące z napięciami dochodzącymi do 1000 V DC. W nieodległej przyszłości może to więc znacząco zagrażać bezpieczeństwu eksploatacji mikroźródeł, zwiększać zagrożenie pożarowe budynków oraz wpływać destabilizująco na sieć dystrybucji energii elektrycznej. W chwili obecnej OSD zgłaszają już wiele nieprawidłowości w zakresie właściwej konfiguracji mikroźródeł co lokalnie powoduje nadmierne wzrosty napięcia i pogarszanie parametrów jakości dostaw energii elektrycznej.

Dziś już wiemy, że część instalacji fotowoltaicznych w Polsce, w szczególności tych wykonanych w ramach programu „Mój prąd”, została zainstalowana z materiałów gorszej jakości czy w niepoprawny sposób (np. w złym kierunku, nieprawidłowo połączone). Jest to spowodowane nastawieniem firm na zarobek, a nie na świadczenie usług o wysokiej jakość i to uczciwie. Takie systemy pracują nieefektywnie, nie dają tyle energii, ile powinny, a ponadto po prostu psują się. W ten sposób fotowoltaika może zostać okrzyknięta przez Polaków kolejnym oszustwem. Uważam, że pilnie należy wprowadzić w kraju regulacje, które zmuszą instalatorów do wykonywania montaży prawidłowo.

Masa firm zatrudnionych w fotowoltaice to firmy instalujące i tych jest podobno ponad 5 tys., przy czym są to głównie jedno-, dwuosobowe działalności. W zasadzie, żeby zainstalować system fotowoltaiczny w Polsce nie są potrzebne specjalne uprawnienia poza uprawnieniami elektrycznymi. Elektryk, który ma certyfikat SEP do 1 kV może już montować PV. Natomiast przy przyłączaniu instalacji fotowoltaicznej do sieci, OSD wymagają, aby projekt i wykonanie było robione przez certyfikowanego instalatora. Taki tytuł uzyskuje się w Urzędzie Dozoru Technicznego. W Polsce certyfikowanych instalatorów jest około 4 tys. Szkolenia w zakresie systemów PV, na których można zrobić kurs niezbędny do przystąpienia do egzaminu w UDT, prowadzi 37 ośrodków. Są to spotkania trwające 1–4 dni. Uważam, że system certyfikacji należy rozszerzyć i zaostrzyć m.in. o wymóg odbycia praktyki.

Ostatnimi czasy w życie weszło rozporządzenie dotyczące ochrony przeciwpożarowej. Jest w nim żądane, aby system został odebrany przez rzeczoznawcę z zakresu p.poż. Nie ma wskazówek, co ten rzeczoznawca ma odebrać.

 

W Polsce działa już kilku rodzimych producentów modułów fotowoltaicznych, jak m.in. ML System czy SELFA GE. Jaka jest Pana opinia o polskich urządzeniach w porównaniu do sprowadzanych z innych regionów świata?

W Polsce dostępna jest różnorodna oferta modułów i falowników, jednakże 90% to głównie urządzenia pochodzące z zagranicy (przede wszystkim Chiny i Niemcy). Proponowane przez polskich producentów moduły PV są na dobrym poziomie zaawansowania technicznego. Stosowane technologie są sprawdzone. Sama produkcja jest natomiast niewielka i oceniam, że wynosi 20% mocy zainstalowanej w Polsce. Krajowe moce produkcji są na poziomie 500 MW rocznie i nie są wykorzystywane. Niektórzy producenci prowadzą również prace BiR.

 

Jak już jesteśmy przy krajowych producentach, warto poruszyć temat polskiej gigafabryki ogniw fotowoltaicznych, która budzi niemałe kontrowersje. Polskie Towarzystwo Fotowoltaiki w przedstawionych uwagach dotyczących koncepcji projektu stwierdziło (zacytuję): „W naszej opinii produkcja ogniw PV w Polsce jest kompletnie bezzasadna”, a także „(...) zaprezentowana w obecnej formie przez IEO sp. z o.o. koncepcja budowy GigaFabryki PV nie jest możliwa do realizacji”. Czy mógłby Pan wyjaśnić naszym Czytelnikom intencję stanowiska PTPV?

Zacznę od tego, że w chwili pisania tych uwag nie było wiadomo, co pomysłodawcy chcieli produkować. Mówiono o całym łańcuchu dostaw, od piasku do instalacji systemów. Teraz ograniczono się do samych ogniw PV.

Co istotne, IEO tę fabrykę chce stworzyć w ciągu 2 lat i to na pustyni badań i rozwoju. W obecnych warunkach jest to po prostu niemożliwe do realizacji. Jeśli ktoś chce postawić taki zakład, musi mieć nie tylko zaplecze finansowe, ale przede wszystkim background technologiczny – ludzi, którzy się na tym znają, a w Polsce takich ludzi nie ma. Chcę przez to powiedzieć, że do takiego projektu trzeba podejść długoterminowo, a całą linię produkcyjną kupić z zachodu (takie zresztą są plany – niewiele będzie tu wkładu polskiego).

Dodatkowo wątpię, że GigaFabryką PV jesteśmy w stanie zrobić konkurencję dla ogniw z Chin, gdzie pieniądze na badanie i rozwój to setki milionów dolarów.

 

Czy były klient na takie ogniwo z Polski?

Według mnie nie będzie, ponieważ produkt finalny nie będzie konkurencyjny cenowo. Zresztą, jak konkurować z fabrykami, które produkują dziesiątki GW rocznie i są ogromnymi koncernami?

 

Wróćmy do perspektyw dla krajowej branży fotowoltaiki. Czy obecne finansowanie i regulacje prawne są wystarczające na sprostanie potrzebom rynku? Może jest coś, co należałoby pilnie zmienić lub ulepszyć?

W przypadku małych systemów, czyli prosumentów, zrobiono bardzo dużo – m.in. wprowadzono programy dotacyjne czy złagodzono wymogi administracyjne. Obecne przyspieszenie zainstalowanych mocy pokazuje, że to się ludziom opłaca. Rozwój będzie jeszcze większy, jeśli system wsparcia będzie prosty, stabilny i opłacalny.

Jeśli chodzi o duże systemy, to tu jest jeszcze trochę do zrobienia. Uważam, że aukcje OZE nie powinny dotyczyć ceny do 1 MW tylko do 5 MW. Myślę również, że za chwilę segment małych instalacji siądzie, a będzie rozwijał się segment dużych instalacji – po pierwsze takich 50–500 kW, czyli na szkołach, szpitalach, zakładach produkcyjnych, a po drugie takich o mocy powyżej 10 MW, jakie będą stawiały firmy, które zapewnią konsumowanie tej wytworzonej energii elektrycznej np. przez fabrykę za płotem.

 

Co sądzi Pan generalnie o rozwoju technologii PV w następnych 5–10 latach?

Nie ma wątpliwości, że będzie się rozwijała. We wszystkich krajach jest tendencja do jej przyspieszenia. Bardzo dużo dzieje się w Afryce, gdzie pojawia się coraz więcej systemów off-grid do zasilania wiosek. W szczególności ulokowaniem swoich produktów na tym rynku zainteresowane są koncerny.

 

Jakie jest Pana marzenie związane z fotowoltaiką w Polsce?

Rozwój fotowoltaiki w Polsce należy dobrze przemyśleć. Chciałbym, aby rozwój fotowoltaiki w Polsce odbywał się w sposób uporządkowany i stabilny. Aby instalowane systemy były dobrej jakości.

 

Dziękuję za rozmowę.

 

© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy ARTSMART Izabela Żylińska. Więcej w Regulaminie.